tag:blogger.com,1999:blog-46763505922410941572024-03-13T23:54:41.053-07:00scent of coffeeAleksandrahttp://www.blogger.com/profile/13567949026515351899noreply@blogger.comBlogger98125tag:blogger.com,1999:blog-4676350592241094157.post-35426008894629074762016-03-31T13:20:00.004-07:002016-03-31T13:20:44.682-07:00Dwa lata i jedno dziecko później.<br />
Natalka ma już 10 miesięcy. Jest najkochańszą dziewczynką pod słońcem. Oczywiście.<br />
Odkąd skończyła pół roku przyzwyczajam się do myśli, że będę musiała wrócić do pracy. I wcale mi z tą myślą dobrze nie jest. Owszem, czasem mam dość tego 24-godzinnego dyżuru przy dzieciach, tego nieustającego hałasu, bałaganu, nosów i pup do podcierania, tego "no zjedz jeszcze łyżeczkę", "uważaj, bo spadniesz" - ale są to naprawdę króciutkie chwile. Potem łagodnie i płynnie zanurzam się w chaosie, rozdaję pocałunki, podnoszę porozrzucane zabawki, gotuję zupę, wstawiam pranie, rysuję, ubieram na spacery, gram w piłkę, buduję tory z lego... I gdy wrócę do pracy będzie mi tego bardzo bardzo brakować. W ogóle zauważam zasadniczą różnicę w swoim podejściu do powrotu do pracy po urlopie z Frankiem i teraz. Wtedy już bardzo chciałam wrócić. Oczywiście, potem cierpiałam katusze będąc w biurze, a gdy wracałam do domu czasami chciało mi się płakać, że Franek siedzi z nianią, a ja stoję w głupim korku i tracę czas na sprawy mało istotne. Niemniej jednak wiedziałam, że chcę urodzić jeszcze jedno dziecko i że nadejdzie moment, że będę mieć dla niego więcej czasu. Teraz mam świadomość, iż to najprawdopodobniej ostatnia okazja do tak intensywnego bycia razem z dziećmi. Im bliżej końca urlopu macierzyńskiego, tym mam więcej powodów, aby wziąć choć troszkę wychowawczego. Miałam wracać w czerwcu, ale wrócę w połowie sierpnia. I gdybym mogła, zostałabym z nimi jeszcze dłużej. Coraz częściej uświadamiamy sobie z Przemkiem, że ten czas, kiedy dzieci tak bardzo nas potrzebują, minie bardzo szybko. Teraz jeszcze jesteśmy im niezbędni do rozwiązania każdego problemu, przyłażą do nas w nocy, chcą "na rączki", "na kolanka", a najfajniejszy dla nich czas to ten, który spędzają z nami. Za chwilę (i naprawdę będzie się wydawało, że to trwało chwilę) wejdą w swój świat. <br />
<br />
Wczoraj rozmawiałam ze swoją nową szefową. Na razie nie umiem jej jeszcze rozgryźć i mam pewne obawy, że będzie mniej konkretnie niż z poprzednim szefem, ale K. sama zaproponowała, żebym podeszła do swoich godzin pracy elastycznie. I mogę pracować z domu, kiedy będę chciała/potrzebowała. Zobaczymy, jak będzie to wyglądać w praktyce.<br />
<br />Aleksandrahttp://www.blogger.com/profile/13567949026515351899noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4676350592241094157.post-20987218590814419382014-03-31T02:15:00.002-07:002014-03-31T02:15:57.185-07:00Walka o przetrwanieSobotnie popołudnie. Idziemy do knajpy coś zjeść. My, czyli teściowie, mąż, syn i ja. Jest już ciepło, w powietrzu czuć wiosnę, listki się zielenią. Sielanka. Idziemy, idziemy... Bo chociaż mieszkamy w centrum, to w promieniu 2 km panuje jakaś restauracyjno-kawiarniana pustka. Dzieć, po tym, jak przebolał, że jedzie spacerówką, a nie parasolką, zaaferowany pokazuje paluchem każdego pieska, tramwaj, auto... Co chwila wydobywa z siebie głębokie "Ooooo!" <br />
Trudno nam osiągnąć porozumienie, co do tego, którą knajpę wybrać, ale przecież jesteśmy ludźmi kulturalnymi (ja to nawet kulturoznawstwo studiowałam...), więc kłócić się nie będziemy. Dotarliśmy do knajpy, którą wybrał teść. Wolne miejsca są, ale na ścianie na ogromnym ekranie wyświetlany jest mecz, a synuś jako dziecko wychowywane na razie bez telewizora przejawia wybitne zainteresowanie ruchomymi obrazkami. Wybór odpada. Szukamy dalej. W końcu lądujemy we włoskiej knajpce, gdzie podają najlepszą pizzę w okolicy. Teściowie na początku nastawieni są nieco sceptycznie, bo ścisk, bo pizza, ale w końcu siadamy przy stoliku, który szczęśliwie się zwolnił, a za nami już ustawia się kolejka oczekujących. A teraz krótka lista tego, co zrobił syn, w porządku mniej więcej chronologicznym:<br />
<ul>
<li>przewraca wazonik, który stoi na stoliku obok i wylewa z niego wodę</li>
<li>zrzuca swojego buta</li>
<li>karmiony zupą - kremem z pomidorów - wypluwa część na stolik i wkłada w to rękaw</li>
<li>karmiony pizzą, żuje, żuje, a co jakiś czas wypluwa</li>
<li>podskakuje w krzesełku do karmienia, jakby chciał odlecieć</li>
<li>zaczepia wszystkich wokół: podchodzi do gości przy innych stolikach i uśmiecha się zaczepnie, próbuje dostać w swoje brudne rączki kask motocyklowy gościa, który siedzi obok, łapie kelnerkę za rękę i puszcza do niej oczko</li>
<li>kiedy dostaje kredki i kolorowankę, próbuje zjeść kredki (niesmaczne), więc maże po kartce (razem z nami)</li>
<li>spacerując po knajpie zauważa przy wejściu ogromne donice wysypane białymi kamyczkami, które natychmiast ładuje sobie do buzi (potem oczywiście wypluwa...)</li>
</ul>
Uff... Prztrwaliśmy. Na szczęście pizza była jak zwykle pyszna, a na deser zamówiliśmy sobie tort bezowy i pralinkowy. Biedny Franek,nie dość, że telewizji nie ogląda, to jeszcze słodyczy nie je. <br />
<br />
*****<br />
Wczoraj na FB w grupie matek, którą czasami podczytuję, jedna zadała pytanie: "Dziewczyny, czy są wśród Was takie, które w rodzinie 2+1 muszą przeżyć za 1500 zł miesięcznie?" No i posypały się komentarze, bardzo dużo komentarzy - 1500 miesięcznie na 3 osoby to dla niektórych wypas. Czasem to jest 1200 na 3, czasem 1600 na 5. 1000 na 2 i 500 zł kredytu do spłaty miesiąc w miesiąc. <br />
<br />
Większość moich problemów to nawet nie problemiki, ani problemusie.Aleksandrahttp://www.blogger.com/profile/13567949026515351899noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4676350592241094157.post-43386742880667738262014-03-28T08:41:00.001-07:002014-03-28T08:41:34.180-07:00czas wolnyOdkąd zostałam mamą, pojęcie wolnego czasu jest mi całkiem obce. Od ponad roku tylko raz zdarzyło mi się usiąść w ciągu dnia z książką w fotelu i po prostu poczytać... Do kina w ciągu tego czasu wybraliśmy się 2 razy. Nie bardzo potrafię sobie przypomnieć, jak to było przed urodzeniem Franka, co robiłam z taką ogromną ilością wolnego czasu... <br />
Żeby nie było wątpliwości - macierzyństwo to doświadczenie totalne, nie chcę wracać do stanu sprzed. Kombinuję tylko, jak by tu uszczknąć od czasu do czasu kilka godzin dla siebie. I - co ważniejsze - nie mieć z tego powodu wyrzutów sumienia. Aleksandrahttp://www.blogger.com/profile/13567949026515351899noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4676350592241094157.post-12716918059655140532012-03-08T12:38:00.000-08:002012-03-08T12:38:51.833-08:00A jeśliKilka dni temu sąsiedzi poprosili nas o małą przysługę - żebyśmy przez 3 dni z rzędu popilnowali ich kilkumiesięcznej córeczki. On jest w delegacji, ona musi wyjść z psem. Oczywiście - odparliśmy. Wczoraj więc odebrałam od sąsiadki malutką Milenkę. Nie płakała przez pierwsze dwie i pół minuty. Potem zaczęła tak krzyczeć, że aż na mnie zwymiotowała. Przemek prawie od razu zamknął się w łazience. A ja chodziłam z nią po domu, próbowałam pokazywać jej różne rzeczy, zmieniać pozycje, bujać ją, kołysać... Ale ona tylko płakała coraz bardziej. Czułam się bezsilna.<br />
Zaczęłam się zastanawiać, co będzie, jeśli któregoś dnia będziemy mieli nasze dziecko, a ja nie będę potrafiła się nim zająć. Jeśli nie będę potrafiła odgadnąć lub dać mu tego, czego będzie potrzebowało: wystarczająco dużo miłości, zrozumienia, ciepła, ale i kręgosłupa moralnego, wyzwań, zadań. Przeraziło mnie to, ten ogrom odpowiedzialności.<br />
Myślę o rzeczach, o których nie mam bladego pojęcia.Aleksandrahttp://www.blogger.com/profile/13567949026515351899noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-4676350592241094157.post-74481808275444078782012-02-29T14:44:00.000-08:002012-02-29T14:44:04.243-08:00pragnienieCoś miało się wydarzyć, był jakiś plan, ale spalił na panewce. <br />
Skrzynka mailowa jest pusta, a tak bardzo chciałabym zobaczyć w niej wiadomość. <br />
Czekałam na dobre wieści, a one okazały się średnie.<br />
To jeden z tych dni, kiedy miało być bardzo dobrze, a jest tak sobie. Nawet trochę gorzej niż przeciętnie. Nie przydarzył się żaden wielki smutek, ani żadna wielka radość. I niby tak jest dobrze, ale tak bardzo potrzebowałabym, żeby ktoś ze mną porozmawiał...Aleksandrahttp://www.blogger.com/profile/13567949026515351899noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4676350592241094157.post-10740666928794122182012-02-26T04:34:00.000-08:002012-02-26T04:34:48.012-08:00od środkaCzasem jest tak, że dzień, który zapowiada się bardzo dobrze albo przynajmniej nieźle, nagle rozpada się i psuje, a powody takiego zwrotu są niezrozumiałe. Z pozoru nic się nie wydarza, ale przestaje ci się chcieć i popadasz w apatię. Wszystko, na co do tej pory patrzyłeś z nadzieją, przestaje być doskonałe, i pojawia się pewność, że to nie zadziała. Właściwie dziwisz się sobie, że wcześniej tego nie zauważyłeś.<br />
Może to tak, jak z dojrzałym owocem - kiedy osiąga najpełniejszy smak, soczystość, kolor, niepostrzeżenie zaczyna się psuć. Wygląda jeszcze całkiem nieźle, ale kiedy po niego sięgniesz, poczujesz, że od środka zaczął gnić. <br />
<br />
Jestem sama w domu i próbuję uratować ten dzień przyglądając się jemu i sobie trochę z boku. Pogrążam się w swojej kuchennej medytacji. Lubię gotować, bo gotowanie daje szybki efekt. Wkładam w to pewien wysiłek, ale po paru chwilach albo godzinach otrzymuję potrawę, która rozgrzeje żołądek i na chwilę chociaż uszczęśliwi nie tylko mnie, ale i tego, z kim jem.<br />
Lubię obierać warzywa - z tego samego powodu. W kilka minut są czyste i gotowe, by stać się częścią jakiegoś dania. Lubię zapach warzyw na swoich dłoniach, nie przeszkadza mi, że jeszcze po kilku godzinach pachną selerem albo cebulą i czosnkiem. <br />
Teraz gotuję rosół. Dodałam przyprawy: dwa ziarenka ziela angielskiego, kilka pieprzu, jeden laurowy listek i kilkanaście kuleczek kolendry. A teraz pozwalam, żeby czas zrobił swoje.<br />
<br />
***<br />
Od środka, bo nie jestem w stanie podjąć opowieści w momencie, w którym ją przerwałam. <br />
Tak, spadł w końcu śnieg i zrobiło się lepiej. A potem dostaliśmy cudowny prezent, który jednak dany nam był tylko na chwilę. Nigdy nie przypuszczałam, że przez zaledwie kilka dni, można się tak zżyć z myślą (?), pewną wersją przyszłości (?), że gdy ona znika, wszystko wokół jest zmienione. I nie udaje się tak po prostu zapomnieć.<br />
A potem znów spadł śnieg i przykrył wszystko grubą warstwą białego puchu.Aleksandrahttp://www.blogger.com/profile/13567949026515351899noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-4676350592241094157.post-40506203470592259862012-01-15T09:49:00.000-08:002012-01-15T09:49:12.531-08:00different kind of blueSama nie wiem, co się ze mną dzieje. Kilka miesięcy temu (potrafię dokładnie określić czas, kiedy to się stało) ogarnął mnie smutek. Jakbym wdepnęła na grząski teren - zapadam się coraz głębiej i nie potrafię wypłynąć.<br />
***<br />
Próbowałam z nim walczyć na różne sposoby. Filmy, książki, długie spacery, muzyka, zakupy... pozostawiały mnie z mniejszym lub więkkszym poczuciem pustki. W sumie najbardziej pomaga mi gotowanie. Najlepiej rzeczy, których nie przyrządzałam wcześniej: pierogi ze szpinakiem i fetą, pierogi z serem i gruszką, kluski leniwe, pad thai, karkówka w sezamie, sałatka z pieczonych buraków z orzechami, zupa krem marchewkowo-porowa, chleby, ciasto migdałowe, owoce zapiekane pod owsianą kruszonką... Gotowanie na chwilę unieważnia mój stan, pozwala złapać oddech. Mam teraz zamrażarnik pełen dań gotowych do odgrzania.<br />
***<br />
Potem pomyślałam, że kiedy spadnie śnieg i przykryje wszystko bielą, zrobi mi się lepiej. <br />
Śnieg spadł. Czekam.Aleksandrahttp://www.blogger.com/profile/13567949026515351899noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4676350592241094157.post-45263506437955837432012-01-06T04:04:00.000-08:002012-01-06T04:04:51.737-08:00flanelowa koszulaStary rok skończył się marnie, a nowy nie zaczął lepiej. Wchodzę w niego bez żadnych postanowień. Jak zwykle. Nie wiem, czy to, że nigdy nie dałam się zwieść symbolizmowi "początku", zaczynania "od nowa", było dojrzałością czy przedwczesnym cynizmem.<br />
Ostatnio dużo smutku, zwątpienia, rezygnacji... Nieporozumień. <br />
<br />
****<br />
Kilka dni temu odbierałam książki w Merlinie. Obsługiwała mnie pani we flanelowej koszuli. Ubranie miękko układało się na jej ciele. Z szyi zwisał jakiś wisiorek, ciemne włosy luźno okalały twarz i ramiona. Niespiesznie poszła na zaplecze i przyniosła moje książki. Niespiesznie - w tym, co piszę, nie ma cienia pejoratywnego zabarwienia. Uderzyło mnie to, kiedy tak stałam przy ladzie - ta zmiana. W pracy staram się wszystko wykonać dwa razy szybciej niż inni, zrobić więcej, być już dziś tam, gdzie mam się znaleźć jutro. A ta pani, po prostu poszła powoli na zaplecze, przyniosła moje książki, przyjeła płatność - wszystko to ze świadomością, że jeśli wykona te czynności o 10 sekund szybciej, to niczego to nie zmieni. <br />
Pozazdrościłam jej tego.Aleksandrahttp://www.blogger.com/profile/13567949026515351899noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4676350592241094157.post-66000202492330843222011-12-05T14:45:00.000-08:002011-12-05T14:45:15.476-08:00upierdliwy koniec jesieniŻeby tak się wreszcie ogarnąć. Zrobić długo odkładane porządki, wypastować buty, umówić się do lekarza. Mieć jakiś plan. I go realizować. Właśnie - realizować. Wstać rano i zacząć dobrze dzień. Nie spóźnić się do pracy. Napisać pierwsze zdanie. Skoncentrować się na jednej wykonywanej czynności...<br />
Lista życzeń nie ma końca. Wyjątkowo źle znoszę tę jesień. Nie mam energii. Nie mogę się za nic zabrać, a jak już zacznę, porzucam czynności w połowie. Wszystko wokół mnie jest rogrzebane i zniechęcające. Chciałabym, żeby już spadł pierwszy śnieg, żeby ukrył brud i szarość, rozświetlił wieczny półmrok. Ale na myśl o tym, że będzie to oznaczało odkopywanie samochodu spod zasp śniegu, odechciewa mi się... No i jak tu ze sobą wytrzymać?Aleksandrahttp://www.blogger.com/profile/13567949026515351899noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4676350592241094157.post-39124645199739983162011-11-09T01:42:00.000-08:002011-11-09T01:42:00.509-08:00wszystko idzie nie tak...Zaczęło się od tego, że dwa tygodnie temu, w poniedziałek, przed siódmą rano, jeszcze nieprzytomna, sprawdzając w telefonie co mnie tego dnia czeka, odczytałam maila zatytułowanego imieniem i nazwiskiem pewnej osoby. Najpierw przeczytałam pierwszą informację: "Z wielkim smutkiem przekazuję Wam wszystkim wiadomość..." - myślałam jeszcze, że chodzi o odejście z firmy (jakkolwiek byłoby to mało prawdopodobne, wziąwszy pod uwagę różne okoliczności), ale rzut oka na maila poniżej rozwiał nadzieję. Ten dobrze znany idiom "passed away" tak bardzo nie pasował do tej osoby. Wszyscy myśleliśmy, że będzie piął się dalej po szczebelkach w naszej organizacji, bo zostało mu raptem kilka kroków, że jeszcze 2-3 lata i dojdzie tam, gdzie chciał być. Tymczasem informacja z maila w kilku słowach unieważniała wszystkie inne scenariusze. Wydawała się absurdalna. Ale na pewno była prawdziwa, choć nie potrafiłam sobie tego wyobrazić. <br />
Potem w pracy przyszło jeszcze kilka innych informacji - złych w mniejszym lub większym stopniu, ale jednakowo komplikujących życie. <br />
Potem zawiodła mnie bliska osoba. W sposób bardzo głupi, prawdopodobnie nie poświęcając temu zbyt wiele uwagi. I może dlatego zabolało jeszcze bardziej. Złość przerodziła się w rozczarowanie i smutek, które rosły i pęczniały we mnie przez tydzień. Kiedy wreszcie pękłam i wypłakałam z siebie wszystkie złe emocje, przyszło przeziębienie. Pojawiło się pół godziny po otarciu łez. Przygnębienie zawsze osłabia moją odporność; zadzwiające jest to, jak kondycja psychiczna przekłada się na fizyczną. <br />
Poddałam się. Poszłam na L4, chociaż prawie nigdy tego nie robię. Czułam, że nie mam siły jechać kolejny dzień do pracy. Że jeśli to zrobię, to nie będę miała czego z siebie zbierać. Czułam fizyczną potrzebę pozostania w domu, pod kołdrą, z dala od ludzi. Moja szefowa przysłała mi maila, że może powinnam trochę zatroszczyć się o siebie, a wszscy wokół suszą głowę, że czas zacząć o siebie dbać.<br />
Dwa poranki później odkryłam, że znowu się nie udało coś, o co bardzo się staramy. Pojawiły się informacje o kolejnych, uprzykrzających życie trudnościach w pracy. Falowanie trwa, ale bilans minusów w stosunku do plusów ciągnie mnie pod wodę. Zbieram siły, żeby się wynurzyć.Aleksandrahttp://www.blogger.com/profile/13567949026515351899noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4676350592241094157.post-11302378846006506492011-10-13T12:59:00.000-07:002011-10-13T12:59:15.866-07:00Wielki błękitWokół mnie, pode mną i nade mną. Chyba się od tego uzależniłam. Wróciliśmy prawie tydzień temu, a ja wciąż mam objawy odstawienia. Mogłam być zmęczona i mogło mi się nie chcieć iść na żadne nurkowanie, ale kiedy zaczynałam montować sprzęt, zakładałam go i wchodziłam do wody, całe zmęczenie i zniechęcenie przechodziło. <br />
Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że nigdy nie podejrzewałam, że nurkowanie będzie moją bajką. Trochę się tego bałam i wydawało mi się, że jestem za słaba. A najbardziej spodobało mi się to, że trzeba być bardzo opanowanym i spokojnym, że trzeba trzeźwo oceniać sytuację, przewidywać. <br />
Wiedziałam, że pod powierzchnią wody jest jakieś życie, ale nigdy nie myślałam, że jest go aż tyle... Bogactwo kształtów i kolorów rafy jest oszałamiające. Tylu zwierząt w takiej bliskości nie widziałam na raz chyba nigdy. Delfiny, rekiny, żółwie, mureny, skrzydlice, makrele, tuńczyki, crocodile fish, stone fish i inne ryby, których nazw nie znam i nigdy nie słyszałam. Np. małe biało-czarne, które wyglądają tak, jakby białe ciastko zanurzyć do połowy w ciemnej czekoladzie. Ryby w paski. Ryby w kolorze lodów zyg-zag. Ryby w fosforyzującą, różowo-seledynową szachownicę... Malutkie niebieskie chowające się w koralowcach. Rybki "Nemo". <br />
Każde zejście pod wodę było tak uspokajające i dawało takiego endorfinowego kopa... Nic dziwnego, że teraz mi tego brak.Aleksandrahttp://www.blogger.com/profile/13567949026515351899noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4676350592241094157.post-63329706980302478192011-09-01T12:53:00.000-07:002011-09-01T12:53:37.580-07:00autumn's coming...jesień kojarzy mi się z ciastem śliwkowym. To które robię od kilku lat jest pyszne i ultraproste. Nie ma w sobie nic z wyrafinowania i wykwintności niektórych deserów. Jest tym, o czym mówi jego nazwa. Nic dodać, nic ująć.<br />
Ktoś ma ochotę na kawałek?<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh78Uqv2Rj8alG4fnRPIWFIQMpF3sfdj4TTJ2H_bXANAawJVLNEMCBzyRRhVvqNbcblVtp-xXYQZwPyD2o8DiWE9AfcQdjVNVPcIrRVA9VY2cqPnldlbxHakQiQvTrSeCDng_zcb4s2Q08S/s1600/B_DSC_0187_edit.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424px" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh78Uqv2Rj8alG4fnRPIWFIQMpF3sfdj4TTJ2H_bXANAawJVLNEMCBzyRRhVvqNbcblVtp-xXYQZwPyD2o8DiWE9AfcQdjVNVPcIrRVA9VY2cqPnldlbxHakQiQvTrSeCDng_zcb4s2Q08S/s640/B_DSC_0187_edit.JPG" width="640px" xaa="true" /></a></div><br />
CIASTO ZE ŚLIWKAMI<br />
100 gr masła<br />
3/4 szklanki cukru + kilka łyżek<br />
1 szklanka mąki<br />
1 łyżeczka proszku do pieczenia<br />
1 łyżeczka cynamonu<br />
2 jajka<br />
szczypta soli<br />
przepołowione i wypestkowane śliwki - ich ilość zależy od wielkości<br />
<br />
- masło utrzeć z cukrem<br />
- dodać mąkę z proszkiem, sól i jajka; utrzeć<br />
- masę przełożyć do małej tortownicy (ok. 23 cm średnicy), wysmarowanej masłem i wysypanej bułką tartą<br />
- śliwki ułożyć na wierzchu; posypać cukrem i cynamonem<br />
- piec do suchego patyczka (około 50 min. do godziny) w temp. 180 stopni<br />
Aleksandrahttp://www.blogger.com/profile/13567949026515351899noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4676350592241094157.post-64419576503461139192011-08-29T14:16:00.000-07:002011-09-01T12:56:54.571-07:00Migawki z podróży: NY - CHI 2011<div class="separator" style="border-bottom: medium none; border-left: medium none; border-right: medium none; border-top: medium none; clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgeqSI_U-lzTEbCW-1zVn0yWV6t-gcdh6QkvbS0iEgXd7bDhYz89LyGXfUlRS89T6Pd02EKugJ_8YHjmoeNvJfSV_xZM2X_6ZsengoIBOEfEWO8fY5kzDE2q6HJ0achlDaxQEsKZus2-BCg/s1600/B_DSC_0023_BW.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="420px" qaa="true" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgeqSI_U-lzTEbCW-1zVn0yWV6t-gcdh6QkvbS0iEgXd7bDhYz89LyGXfUlRS89T6Pd02EKugJ_8YHjmoeNvJfSV_xZM2X_6ZsengoIBOEfEWO8fY5kzDE2q6HJ0achlDaxQEsKZus2-BCg/s640/B_DSC_0023_BW.JPG" width="640px" /></a></div><div class="separator" style="border-bottom: medium none; border-left: medium none; border-right: medium none; border-top: medium none; clear: both; text-align: center;"><br />
</div><div class="separator" style="border-bottom: medium none; border-left: medium none; border-right: medium none; border-top: medium none; clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhd4hZW-O1dqMnG2tce66-FVSLCo8fsewGNQXI-wIaphHOwkbWpgbARiHEPESh4ICjGoM4DWy0IrihPIAWNeK9XyJgblniYDSaHOmghHBpOwghJ6CsOcbeQ0yGDiz1jwTAt-JLLiAG4LrSI/s1600/B_DSC_0015_bw.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640px" qaa="true" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhd4hZW-O1dqMnG2tce66-FVSLCo8fsewGNQXI-wIaphHOwkbWpgbARiHEPESh4ICjGoM4DWy0IrihPIAWNeK9XyJgblniYDSaHOmghHBpOwghJ6CsOcbeQ0yGDiz1jwTAt-JLLiAG4LrSI/s640/B_DSC_0015_bw.JPG" width="422px" /></a><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhuR3ZgK49vMCtqkY-cdkFRwXYBbIKFKxQsR57sIkBaeTI-XVFOiAQaa11WBj8f-4Yt5RSrSR6e9joyitNhPogUGuhQgCBfr0A5o_49OoRjEgZvXrxfuZTVoHTl5wwkO3ZVCWqYbFtYNjI6/s1600/B_DSC_0024_crop.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640px" qaa="true" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhuR3ZgK49vMCtqkY-cdkFRwXYBbIKFKxQsR57sIkBaeTI-XVFOiAQaa11WBj8f-4Yt5RSrSR6e9joyitNhPogUGuhQgCBfr0A5o_49OoRjEgZvXrxfuZTVoHTl5wwkO3ZVCWqYbFtYNjI6/s640/B_DSC_0024_crop.JPG" width="418px" /></a></div><div style="border-bottom: medium none; border-left: medium none; border-right: medium none; border-top: medium none;"> </div><div class="separator" style="border-bottom: medium none; border-left: medium none; border-right: medium none; border-top: medium none; clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEisnvB8TmX0tadkSwSIs3sVEawgkuMzd8BWFrE2vkq19pu4XEriYeUyDuHoUR3LceID2H127SaQVBdl8sf_2Pe1yHJyt_EFa0q0WV3-393mGIDv-q9Ei55v2c5Tw9PA8ZOHA8kSL42qf4Pu/s1600/B_DSC_0017_edit.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640px" qaa="true" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEisnvB8TmX0tadkSwSIs3sVEawgkuMzd8BWFrE2vkq19pu4XEriYeUyDuHoUR3LceID2H127SaQVBdl8sf_2Pe1yHJyt_EFa0q0WV3-393mGIDv-q9Ei55v2c5Tw9PA8ZOHA8kSL42qf4Pu/s640/B_DSC_0017_edit.JPG" width="422px" /></a><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhUlJ-XUFxvzeE52pZQk8omBqb_-lhByn-oceY7_TNyOatVJkpaOt-pAQzvfEL9rjkfSsSs-DxJQ_LN2BaiDPJz5QE2cxlM7RhD8wnUutdtp4IZBo0AQQzUxzXzoGa-NluYRibu0aq-XlAA/s1600/B_DSC_0018_edit.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640px" qaa="true" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhUlJ-XUFxvzeE52pZQk8omBqb_-lhByn-oceY7_TNyOatVJkpaOt-pAQzvfEL9rjkfSsSs-DxJQ_LN2BaiDPJz5QE2cxlM7RhD8wnUutdtp4IZBo0AQQzUxzXzoGa-NluYRibu0aq-XlAA/s640/B_DSC_0018_edit.JPG" width="422px" /></a><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh4CR0AlmJ_iy23Sz8y77tNIre32DvdBIzVVyAD9Cxu_sTbElwBp6dzBxglxmMb-ebIWwmsadlh5tQ8o7TMBj-O2h1ppK2tEA_IVrmxl_wDcJWtQ9mLDTg_ofr-rtw9XFnRorxUMu1oBHTQ/s1600/B_DSC_0013_edit.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640px" qaa="true" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh4CR0AlmJ_iy23Sz8y77tNIre32DvdBIzVVyAD9Cxu_sTbElwBp6dzBxglxmMb-ebIWwmsadlh5tQ8o7TMBj-O2h1ppK2tEA_IVrmxl_wDcJWtQ9mLDTg_ofr-rtw9XFnRorxUMu1oBHTQ/s640/B_DSC_0013_edit.JPG" width="422px" /></a><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhRcuPoxRgBbCRGQfDFQ3cSkbPxoJBiRZxkOeHgtizgx1EL06lUJjshai42dyNvRjw9P9kQrgn1BzGCPlLbdmgPjtxzLsmuoU6IvysLf0FRo2Ze_5yy08IKkPe3udFuK82rcZWsqv_h_epW/s1600/B_DSC_0184_edit.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640px" qaa="true" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhRcuPoxRgBbCRGQfDFQ3cSkbPxoJBiRZxkOeHgtizgx1EL06lUJjshai42dyNvRjw9P9kQrgn1BzGCPlLbdmgPjtxzLsmuoU6IvysLf0FRo2Ze_5yy08IKkPe3udFuK82rcZWsqv_h_epW/s640/B_DSC_0184_edit.JPG" width="422px" /></a></div><div style="border-bottom: medium none; border-left: medium none; border-right: medium none; border-top: medium none;"><br />
</div><div class="separator" style="border-bottom: medium none; border-left: medium none; border-right: medium none; border-top: medium none; clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgabk8nBH0tS6WFu3uChkHhWCZrRkthSFQ5BR1KLU70Xeab0obuTJ9QSXeBE6FNtU1TQiKb2QKZ1mZOICjBoXBcsz-tOCCPrvhBYeKn41FDfXFwg3qy5s6CFM841uHzD2nCJiYaMBR5wfP_/s1600/B_DSC_0062_edit.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640px" qaa="true" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgabk8nBH0tS6WFu3uChkHhWCZrRkthSFQ5BR1KLU70Xeab0obuTJ9QSXeBE6FNtU1TQiKb2QKZ1mZOICjBoXBcsz-tOCCPrvhBYeKn41FDfXFwg3qy5s6CFM841uHzD2nCJiYaMBR5wfP_/s640/B_DSC_0062_edit.JPG" width="422px" /></a></div><div style="border-bottom: medium none; border-left: medium none; border-right: medium none; border-top: medium none;"><br />
</div><div style="border-bottom: medium none; border-left: medium none; border-right: medium none; border-top: medium none;"><br />
</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhx7vQcH5JUOdHAgpjqtU7_7mx0KvlmqAdaYOYvP99n-XP-5BdHYjIbBz1YXiVSEpUKNM8_9j4j5x7D7pS3dR29EAZ7l9smQj1-tcpDV8yWEt-jGBgUljDEUp_2RE2Yxb5Af8JN8TvdLJcq/s1600/B_DSC_0181_edit.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="420px" qaa="true" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhx7vQcH5JUOdHAgpjqtU7_7mx0KvlmqAdaYOYvP99n-XP-5BdHYjIbBz1YXiVSEpUKNM8_9j4j5x7D7pS3dR29EAZ7l9smQj1-tcpDV8yWEt-jGBgUljDEUp_2RE2Yxb5Af8JN8TvdLJcq/s640/B_DSC_0181_edit.JPG" width="640px" /></a></div><div style="border-bottom: medium none; border-left: medium none; border-right: medium none; border-top: medium none;"><br />
</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><div style="border-bottom: medium none; border-left: medium none; border-right: medium none; border-top: medium none;"><br />
</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjmVrl8-OGmTSeyEpdNv__DwTX1mgvcz2hdwncMdS3r3914EMUUlfSSB9EZwCYQ-_f0m44FTx8u9qCJNdzsmBSW0n1Bb0e9XTaYU9b-_Csfa7tkgRuM6RBFq_iua_RX350qo1vEb75VrFFC/s1600/B_DSC_0180_edit.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="422px" qaa="true" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjmVrl8-OGmTSeyEpdNv__DwTX1mgvcz2hdwncMdS3r3914EMUUlfSSB9EZwCYQ-_f0m44FTx8u9qCJNdzsmBSW0n1Bb0e9XTaYU9b-_Csfa7tkgRuM6RBFq_iua_RX350qo1vEb75VrFFC/s640/B_DSC_0180_edit.JPG" width="640px" /></a></div><div style="border-bottom: medium none; border-left: medium none; border-right: medium none; border-top: medium none;"><br />
</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><div style="border-bottom: medium none; border-left: medium none; border-right: medium none; border-top: medium none;"><br />
</div> <br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEidyJawA2GdvtsgaFMglqBotri0EkIkLFf_CRpZJNbyx8ideD14EmXMuL5VjfEm8qnjbbW8iX4A_8uuWTui6I3xi6fUNFXrs0mmuSmF7E7DTOBFKql14H_e20eWcBF4fTlb-4zf4fFQhfB8/s1600/B_DSC_0084_edit.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640px" qaa="true" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEidyJawA2GdvtsgaFMglqBotri0EkIkLFf_CRpZJNbyx8ideD14EmXMuL5VjfEm8qnjbbW8iX4A_8uuWTui6I3xi6fUNFXrs0mmuSmF7E7DTOBFKql14H_e20eWcBF4fTlb-4zf4fFQhfB8/s640/B_DSC_0084_edit.JPG" width="422px" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Chicago!</td></tr>
</tbody></table> <br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhHb7VyE7O6puPoOwsaowo0UlIC8dZrFgg8iWukW6_8ZvsIs-MNhOqaXmIavKnbD8rYs6B3ZaM5A4SkxrZWPtk8ntlzIpw_j0fvMtgx55oGI3oA_IbQi-jjCBHo5hoRCsywSrPob__nUUgx/s1600/B_DSC_0115_edit.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="419px" qaa="true" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhHb7VyE7O6puPoOwsaowo0UlIC8dZrFgg8iWukW6_8ZvsIs-MNhOqaXmIavKnbD8rYs6B3ZaM5A4SkxrZWPtk8ntlzIpw_j0fvMtgx55oGI3oA_IbQi-jjCBHo5hoRCsywSrPob__nUUgx/s640/B_DSC_0115_edit.JPG" width="640px" /></a></div><div style="border-bottom: medium none; border-left: medium none; border-right: medium none; border-top: medium none;"><br />
</div><div class="separator" style="border-bottom: medium none; border-left: medium none; border-right: medium none; border-top: medium none; clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgDyVzufgeyoUcOasYIdxkRdIp_M7txjTSOVhDdMD7SVR5DI9exWOmwTsBB95XEG4SOBr6KVUDcEwlSzM_2LLOEQuuYSB22RcUMiPaxwE9fe53CC-H4Vedb_VvkNYO5UDczKKxN8R_RnAvO/s1600/B_DSC_0097_edit_bw.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="422px" qaa="true" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgDyVzufgeyoUcOasYIdxkRdIp_M7txjTSOVhDdMD7SVR5DI9exWOmwTsBB95XEG4SOBr6KVUDcEwlSzM_2LLOEQuuYSB22RcUMiPaxwE9fe53CC-H4Vedb_VvkNYO5UDczKKxN8R_RnAvO/s640/B_DSC_0097_edit_bw.JPG" width="640px" /></a></div><div style="border-bottom: medium none; border-left: medium none; border-right: medium none; border-top: medium none;"><br />
</div><div class="separator" style="border-bottom: medium none; border-left: medium none; border-right: medium none; border-top: medium none; clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgRDVeTD9_wr1BM8JNt0gfIM-dG9MzN-o7ZCUl5XTBqQEg7TJzzzJhY0hlNNEBF-ifhfZBO9yD1oeXm4s0w4Eni8oedgnlJ9WOKFYcj9aAy386-0I_m_5w01XqyRY7UH_fcdouLI83tiujb/s1600/B_DSC_0104_edit.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="422px" qaa="true" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgRDVeTD9_wr1BM8JNt0gfIM-dG9MzN-o7ZCUl5XTBqQEg7TJzzzJhY0hlNNEBF-ifhfZBO9yD1oeXm4s0w4Eni8oedgnlJ9WOKFYcj9aAy386-0I_m_5w01XqyRY7UH_fcdouLI83tiujb/s640/B_DSC_0104_edit.JPG" width="640px" /></a></div><div style="border-bottom: medium none; border-left: medium none; border-right: medium none; border-top: medium none;"><br />
</div><div class="separator" style="border-bottom: medium none; border-left: medium none; border-right: medium none; border-top: medium none; clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjNwO1i515Y-hHjLNZGLFg4T9gLWFBdbXJssOWczlv4b2Ke6cFpFqszr4ZwH7oJQlPfxCjdmmb28ZCNToo66qGY141aVFte9Egy_4t3lcZebsXX5dCYmMQaz-w6wNjKoak-_W0S8oVvOjpZ/s1600/B_DSC_0109_edit.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="422px" qaa="true" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjNwO1i515Y-hHjLNZGLFg4T9gLWFBdbXJssOWczlv4b2Ke6cFpFqszr4ZwH7oJQlPfxCjdmmb28ZCNToo66qGY141aVFte9Egy_4t3lcZebsXX5dCYmMQaz-w6wNjKoak-_W0S8oVvOjpZ/s640/B_DSC_0109_edit.JPG" width="640px" /></a></div><div style="border-bottom: medium none; border-left: medium none; border-right: medium none; border-top: medium none;"><br />
</div><div style="border-bottom: medium none; border-left: medium none; border-right: medium none; border-top: medium none;"><br />
</div> <br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjaDEpRZHey4QK4kRwJJ2wtWglmc7VTVfVAa4ocNwpQcnTNHWHNYamTt4iA-3inVLEkrq0KVitnV0YWKRgB6pa97OXK6TVGzKyCnFnPVBimyold8jRifbWWv4TYco1D02Eny9PMzbnkQjhl/s1600/B_DSC_0172_edit.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="422px" qaa="true" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjaDEpRZHey4QK4kRwJJ2wtWglmc7VTVfVAa4ocNwpQcnTNHWHNYamTt4iA-3inVLEkrq0KVitnV0YWKRgB6pa97OXK6TVGzKyCnFnPVBimyold8jRifbWWv4TYco1D02Eny9PMzbnkQjhl/s640/B_DSC_0172_edit.JPG" width="640px" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Widok z okna o 5.30. Jet lag.</td></tr>
</tbody></table> <br />
<div style="border-bottom: medium none; border-left: medium none; border-right: medium none; border-top: medium none;"><br />
</div><div style="border-bottom: medium none; border-left: medium none; border-right: medium none; border-top: medium none;"><br />
</div><div style="border-bottom: medium none; border-left: medium none; border-right: medium none; border-top: medium none;"><br />
</div><span id="goog_2126962553"></span><span id="goog_2126962554"></span>Aleksandrahttp://www.blogger.com/profile/13567949026515351899noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4676350592241094157.post-63856524378951116352011-08-28T01:13:00.000-07:002011-08-28T01:13:36.546-07:00I'm backWróciłam, Do domu - do Męża. I do kota, który zawsze w łóżku wciśnie się między nas, choćby miała leżeć rozciągnięta jak śledź. Dobrze być z powrotem w domu. To wspaniałe uczucie.<br />
Samolot wylądował wczoraj około piątej po południu. Z NY wyrwałam się prawie w ostatniej chwili - gdy wylądowaliśmy w Londynie wszystkie loty na JFK, Newark, do Bostonu i Filadelfii były odwołane. W sobotę w południe miała przestać kursować kolejka NJ Transit i nowojorskie metro. W piątek w jednym z barów zauważyłam wypisane kredą specjalne menu: "Hurricane's special". Przed chwilą przeczytałam, że huragan dotarł właśnie do miasta.<br />
Z Chicago wyruszyłam o 6:00 w piątek. Obudziłam się o godzinę wcześniej. Potem cały dzień spędziłam w Nowym Jorku, dusznym, upalnym i zatłoczonym. O 23:10 wyleciałam do Londynu. O 13:50 do Warszawy. Licząc od początku mojej podróży i uwzględniając różnice czasowe, na nogach byłam około 35 godzin. Nie było to powalające zmęczenie fizyczne. Raczej coś jak uczucie, że jestem swoją odbitką ksero. Nie najwyższej jakości, wyblakłą i rozmazaną.<br />
Warszawa przywitała mnie upałem, jakiego nie było przez całe lato. Wieczorem, po upragnionym długim prysznicu, poszliśmy na kolację. Dopiero gdy wracaliśmy, około dziewiątej, powietrze przestało być takie gorące i duszne. <br />
Dobrze być w domu. Spadam na śniadanie :)Aleksandrahttp://www.blogger.com/profile/13567949026515351899noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4676350592241094157.post-26260363791904058822011-08-21T18:06:00.000-07:002011-08-21T18:06:54.510-07:00jestem w Nowym Jorku......i czuję to w nogach. Łażę aż kompletnie brakuje mi sił. Łażę i się napawam. Chociaż dziś z tym napawaniem się było znacznie gorzej. Myślałam, że będzie mi mało każdej chwili, a tu się okazuje, że nie. Tęsknię za P. Ten cały Niu Jork jest bez sensu, kiedy nie ma go ze mną.<br />
Wydaje mi się, że moja podróż trwa już z tydzień, a zaczęła się dopiero przedwczoraj. Musiałam wstać o 5 rano, po kilku godzinach snu. Po raz kolejny potwierdziło się, że niewyspana jestem do niczego. NaJpierw pomyliłam gate'y na Okęciu. Obok siebie stały 2 samoloty - obydwa na Heathrow, ale jeden LOT-u, drugi BA. Ustawiłam się w niewłaściwej kolejce i dopiero jakiś przytomny Hindus zwrócił mi uwagę, widząc moją kartę pokładową, że powinnam przejść obok. Udało mi się dostać do odpowiedniego samolotu i dolecieć. Na Heathrow miałam 4 godziny do następnego lotu. Zaczęłam od mocnej kawy. Usiadłam z książką i czekałam aż podadzą numer gate'u. Nie chciało mi się tłoczyć tuż przed wejściem do samolotu, więc odczekałam prawie do ostatniej chwili. Potem zerknęłam na tablicę odlotów i ruszyłam. Pierwsze, co zobaczyłam, to informacja <em>Please allow 15-20 minutes to arrive at the gates</em>. Przesadzają, pomyślałam. Po 10 minutach marszu pomyślałam jednak, że chyba nie. Tym bardziej, że cały ruch w stronę gate'ów został wstrzymany, aby przepuścić ludzi wysiadająchych z samolotu. Po 15 minutach dotarłam. Trochę zaniepokoiło mnie, że samolot ma wymalowane logo Virgin Atlantic, a nie United Airlines, ale grzecznie stanęłam w kolejce. Po chwili jednak odwróciłam się do sąsiada i zapytałam, czy to lot do United Airlines do Nowego Jorku. Tak, to lot do Nowego Jorku, ale Virgin Atlantic, odpowiedział. Podeszłam więc do jakiejś pani pilnującej wejścia i zapytałam o swój lot, po cichu mając nadzieję, że bording, jak na Okęciu, będzie tuż obok. Tymczasem miła pani odesłała mnie do stanowiska informacji, które mijałam jakieś 12 minut temu... Więc wracam. Jeszcze szybszym marszem. Po 10 minutach dopadam wskazane stanowisko. Pani widząc moją kartę pokładową wskazuje kolejną odnogę rozległego terminala, nad którą wisi napis <em>Please allow 15-20 minutes to arrive at the gates</em>... <br />
Zdążyłam, ale nie był to koniec przygód tego dnia. <br />
Aleksandrahttp://www.blogger.com/profile/13567949026515351899noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4676350592241094157.post-47381721849707158312011-08-14T01:28:00.001-07:002011-08-14T01:28:31.707-07:00Wczoraj w pociągu widziałam kilka kobiet z małymi dziećmi. Odniosłam wrażenie, że nieustannie wyjmują coś z bagażu i wkładają z powrotem – picie, jedzenie, chusteczki, bo się dziecko zapaprało, ubranka na zmianę, książeczkę, zabawkę i znowu picie, jedzenie, chusteczki… Ich torby są wyładowane niezbędnymi rzeczami. Ledwo się dopinają, mieszczą w sobie mały wszechświat potrzebny do oporządzenia i uszczęśliwienia pociech. A gdy tylko dziecko się uśmiechnie, matki całe się rozpromieniają. <br />
<br />
<br />
Koleżanka, matka niespełna rocznego chłopca, powiedziała mi ostatnio, że cieszy się z powrotu do pracy. Tam, jej czynnościami nie steruje ten mały człowieczek. Tam ona wydaje polecenia i ma kontrolę.<br />
<br />
Aleksandrahttp://www.blogger.com/profile/13567949026515351899noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4676350592241094157.post-6301698995521400892011-08-13T14:32:00.000-07:002011-08-13T14:32:39.459-07:00człowiek czyta różne rzeczy, mieli te informacje w głowie, przetwarza i czasem bardzo dużo musi przeczytać i przswoić, zanim coś z tego wyniknie - jakaś myśl, impuls, pomysł, który ustawi wszystko we właściwym porządku. <br />
Siedziałam dziś na fotelu u fryzjera i pod wpływem genialnego masażu głowy też odkryłam w sobie kilka genialnych myśli. Ale niestety już ich nie pamiętam. może jednak nie były takie genialne. Było mi jednak bardzo przyjemnie, nawet pomimo tego, że jak zwykle kant umywalki wbijał mi się w kark. <br />
<br />
Poza tym spędziłam jakieś 3 h z PKP. Co najmniej o 1,5 za dużo. Na Dworcu Łódź Kaliska w hali nie słychać zapowiedzi, toaleta kosztuje 2,5 zeta i nie ma klimatyzacji. No, naprawdę, poprzewracało mi się tu i ówdzie, że chciałabym szybkiej podróży, przyjemnego chłodu i darmowego sikania. Aleksandrahttp://www.blogger.com/profile/13567949026515351899noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4676350592241094157.post-37708159255953354282011-08-10T14:30:00.000-07:002011-08-10T14:37:08.862-07:00a było tak...<div style="border-bottom: medium none; border-left: medium none; border-right: medium none; border-top: medium none;"><br />
</div><div class="separator" style="border-bottom: medium none; border-left: medium none; border-right: medium none; border-top: medium none; clear: both; text-align: center;"></div><div style="border-bottom: medium none; border-left: medium none; border-right: medium none; border-top: medium none;"><br />
</div><div class="separator" style="border-bottom: medium none; border-left: medium none; border-right: medium none; border-top: medium none; clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj0GaHIrXycgVYDamFxya4mR5pYdYrS2AhbhRDva_zDBN87GTl7TdGQjdDsI14XFMm51Mm7aKSwtiV7fQjd96u1FyQlC2oGFgABUTnEHLXx5TW62n_FAXchbvMNJMV_hXls7mnFw7xlMqSV/s1600/ScreenHunter_01+Aug.+10+23.02.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320px" naa="true" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj0GaHIrXycgVYDamFxya4mR5pYdYrS2AhbhRDva_zDBN87GTl7TdGQjdDsI14XFMm51Mm7aKSwtiV7fQjd96u1FyQlC2oGFgABUTnEHLXx5TW62n_FAXchbvMNJMV_hXls7mnFw7xlMqSV/s320/ScreenHunter_01+Aug.+10+23.02.jpg" width="211px" /></a></div><div style="border-bottom: medium none; border-left: medium none; border-right: medium none; border-top: medium none;">To zdjęcie udało mi się zrobić tylko dlatego, że nastąpiła chwilowa przerwa w deszczu i mogłam wyciągnąć aparat. Widać na nim zejście z Połoniny Caryńskiej. Połonina jest naprawdę piękna, ale P. twierdzi, że choć był tam wiele razy, to tylko raz nie padało... Szliśmy więc w ścianie deszczu. Jedynym elementem mojej garderoby, który nie przemókł, była kurtka z gore texu. Buty trzymały się do pewnego momentu, ale potem zaczęły nabierać wody i od połowy trasy z każdym krokiem czułam jakbym stąpała po nasączonej gąbce. Ale i tak byłam w niezłej sytuacji. Miałam podeszwy :) Zasłużone buty górskie P. odmówiły posłuszeństwa jeszcze w drodze na górę. Najpierw zaczęła odchodzić podeszwa z prawego. Próbowaliśmy ją reanimować - wyciągnęłam sznurek ze spodni i obwiązaliśmy buta. Niestety, na niewiele się to zdało. Podeszwę trzeba było oderwać. Potem zaczęła odchodzić lewa. Buty już po zejściu wyglądały tak:</div><div style="border-bottom: medium none; border-left: medium none; border-right: medium none; border-top: medium none;"><br />
</div><div class="separator" style="border-bottom: medium none; border-left: medium none; border-right: medium none; border-top: medium none; clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgkovqeb-ymcVeyyubHfO57ZcODKohgCV5IA-Gk9HE6Ov10Eq9rxVRp3XA7O7BEntBreOHQxBO3Onq5hQgVRBbloWBOS8-UwBT1tDKKD3EOCv3l-g4idTK8CiAtcBHl5NT0yOTdxBkaT7ro/s1600/ScreenHunter_02+Aug.+10+23.16.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400px" naa="true" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgkovqeb-ymcVeyyubHfO57ZcODKohgCV5IA-Gk9HE6Ov10Eq9rxVRp3XA7O7BEntBreOHQxBO3Onq5hQgVRBbloWBOS8-UwBT1tDKKD3EOCv3l-g4idTK8CiAtcBHl5NT0yOTdxBkaT7ro/s400/ScreenHunter_02+Aug.+10+23.16.jpg" width="272px" /></a></div><div style="border-bottom: medium none; border-left: medium none; border-right: medium none; border-top: medium none;">Schodzenie bez podeszwy w takim błocie nie jest łatwe. P. straszył mnie, że jeśli odleci mu druga, będę go musiała znieść... Ha ha ha...</div><div style="border-bottom: medium none; border-left: medium none; border-right: medium none; border-top: medium none;">Udało mi się przejechać na linie nad Jeziorem Solińskim. Uczucie fajne. Najtrudniejszy jest pierwszy krok, kiedy trzeba zejść z platformy w przepaść. Wiedziałam, że podtrzymuje mnie lina, ale irracjonalny strach był silniejszy. Chwilę to trwało, zanim przesunęłam się o te kilkadziesiąt centymetrów.</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjsu2e_HzSGVtpuSn7DpburBDHnwccUIEk8HieCD5k-ZIslIrfBJCy93CrCtcRmIA9p1fKfHrW5hYbJ-5MSfXTmpLiHsJkHavm1p3F782QwiCE170MYyZgC1ZyJLx-kIVuu3-Tcxmxql_fn/s1600/ScreenHunter_04+Aug.+10+23.23.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400px" naa="true" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjsu2e_HzSGVtpuSn7DpburBDHnwccUIEk8HieCD5k-ZIslIrfBJCy93CrCtcRmIA9p1fKfHrW5hYbJ-5MSfXTmpLiHsJkHavm1p3F782QwiCE170MYyZgC1ZyJLx-kIVuu3-Tcxmxql_fn/s400/ScreenHunter_04+Aug.+10+23.23.jpg" width="263px" /></a></div><div style="border-bottom: medium none; border-left: medium none; border-right: medium none; border-top: medium none;"><br />
</div><div style="border-bottom: medium none; border-left: medium none; border-right: medium none; border-top: medium none;">A ponieważ padało i buty górskie P. trafiły do kosza w Ustrzykach Górnych, zaś moje jakoś nie chciały doschnąć, bardzo chętne spędzałam czas w taki oto sposób...</div><div class="separator" style="border-bottom: medium none; border-left: medium none; border-right: medium none; border-top: medium none; clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgA1JQEtenrvqCyiO-fseG6akx70YJvQ99pQKpomPVeF1yawcWJIXgC4rjhGjUwvT3QUjAuJgI4FiS0WesfF-sKeSSNoqXZR4QCNBXgjKpUsyrcPAaheZ5kkxDiBbmET57Rd6zDdu06GsCc/s1600/ScreenHunter_05+Aug.+10+23.32.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="211px" naa="true" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgA1JQEtenrvqCyiO-fseG6akx70YJvQ99pQKpomPVeF1yawcWJIXgC4rjhGjUwvT3QUjAuJgI4FiS0WesfF-sKeSSNoqXZR4QCNBXgjKpUsyrcPAaheZ5kkxDiBbmET57Rd6zDdu06GsCc/s320/ScreenHunter_05+Aug.+10+23.32.jpg" width="320px" /></a></div>Aleksandrahttp://www.blogger.com/profile/13567949026515351899noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-4676350592241094157.post-78597942666338577412011-07-22T06:35:00.000-07:002011-07-22T06:35:15.777-07:00<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEixFO-Ko5vOY1PDtVDiSkrwQRCO_T6WrHHmz_kerA4gAUqs7bPCcRi2vx5jlJxzipiMb_bTgc3WFuU8i_Pn5-jA0_7yxeRD_XIPc9gEflL3uYAoBKfIrz8B548XUajU6wa1LDcv6vwz_BHy/s1600/ScreenHunter_01+Jul.+22+15.30.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="323px" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEixFO-Ko5vOY1PDtVDiSkrwQRCO_T6WrHHmz_kerA4gAUqs7bPCcRi2vx5jlJxzipiMb_bTgc3WFuU8i_Pn5-jA0_7yxeRD_XIPc9gEflL3uYAoBKfIrz8B548XUajU6wa1LDcv6vwz_BHy/s400/ScreenHunter_01+Jul.+22+15.30.jpg" t$="true" width="400px" /></a></div>Jakiś czas temu zobaczyłam to zdjęcie i natychmiast wysłałam maila do P. - chcę tam jechać.<br />
I jedziemy. Jutro. Biorę tydzień urlopu, niespodziewanie, ale zasłużenie :) Już jesteśmy prawie spakowani, jak zwykle wszystko załatwiamy w biegu i trochę na ostatnią chwilę, ale chyba tak już musi być. <br />
Ostatni tydzień dopiero się rozpoczął, a już się kończy. Tak, lubię takie tempo, ale też dobrze będzie odpocząć. Potrzebuję tego.Aleksandrahttp://www.blogger.com/profile/13567949026515351899noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4676350592241094157.post-64104985186532202672011-07-19T14:19:00.000-07:002011-07-19T14:19:29.344-07:00okienko wizoweByłam dziś w ambasadzie załatwić sobie wizę do Stanów. Niby formalność - mam nadal ważną wizę, z tym że na inne nazwisko i w starym paszporcie. Poza tym, jadę służbowo. Niemniej jednak sytuacja, kiedy ktoś nas zaczyna odpytywać, nie bardzo wiadomo, o co zapyta i dlaczego, jest niezbyt komfortowa. Ponieważ czekałam godzinę na swoją kolej, a przede mną było jakieś 40 osób, miałam więc okazję poprzyglądać się różnym reakcjom i zachowaniom. Radość, ulga, niedowierzanie, że się wizę dostało. Spokój, obojętność, znużenie. Rozgoryczenie i oburzenie, gdy wniosek został odrzucony.<br />
Tak się składa, że czytam teraz "Wyspę klucz" Małgorzaty Szejnert o historii Ellis Island. Selekcja odbywa się od dawna. Teraz tylko przesunęło się jej terytorium. Teraz nie trzeba płynąć dwa tygodnie statkiem, aby od urzędnika imigracyjnego usłyszeć: "I am sorry but you don't qualify". <br />
Mój straszny sentymentalizm sprawia, że czuję smutek, gdy pomyślę o wszystkich tych, których marzenia i nadzieje legły w gruzach, gdy kazano im z powrotem wsiąść na statek i odbyć podróż do kraju, z którego chcieli uciec. Czasem w ten sposób rozdzielano rodziny. Dzieci wpuszczano, a jednego z rodziców, którego podejrzewano o chorobę - fizyczną lub psychiczną - zatrzymywano na obserwacji. Jeśli diagnoza potwierdzała się i nie było szans na wyleczenie, osoba ta musiała wracać. Reszta rodziny zostawała. Z szansą na lepsze życie.<br />
Chyba nie mogłabym być konsulem. Mogłabym mieć problem z oddzieleniem tego, co dobre dla człowieka, od tego, co dobre dla państwa. A może raczej nie z oddzieleniem, a z zadecydowaniem, które dobro jest w danej sytuacji ważniejsze.Aleksandrahttp://www.blogger.com/profile/13567949026515351899noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-4676350592241094157.post-11368571761527644232011-07-12T04:42:00.000-07:002011-07-12T04:42:21.114-07:00...W piątek wieczorem znalazłam kwiatka na stoliku przy łóżku. Dzięki, Mąż! :) Nie wiem, czemu, ale ten cieszył bardziej niż pozostałe, które znalazły się na stole w kuchni...<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiG6g5Y1mow-AtofXOLWwjbVInhC1orkn0-8T7ASnUCqH76_bFZoOOTN5lMmMdHF22M_oO0L-obesIyPZjk8BXlH7eBcOnpYepJGIyssTCCZhbNUEQUWgTZ9cI0ZDok6w35u68QIGVlaoYC/s1600/DSC_0433_2.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400px" m$="true" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiG6g5Y1mow-AtofXOLWwjbVInhC1orkn0-8T7ASnUCqH76_bFZoOOTN5lMmMdHF22M_oO0L-obesIyPZjk8BXlH7eBcOnpYepJGIyssTCCZhbNUEQUWgTZ9cI0ZDok6w35u68QIGVlaoYC/s400/DSC_0433_2.JPG" width="265px" /></a></div>Aleksandrahttp://www.blogger.com/profile/13567949026515351899noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4676350592241094157.post-84483458769048153022011-07-06T14:40:00.000-07:002011-07-06T14:40:13.391-07:00Zagubiony telefon, brzydka pogoda i katastroficzny film…Miałam ciężki początek tygodnia. <br />
<br />
A więc – poniedziałek. Pogoda jesienna i barowa – zimno, mokro, niskie ciśnienie. Nastrój wisielczy za sprawą sprzeczki z mężem.<br />
<br />
Takie jest tło.<br />
<br />
Wychodzę w deszczowy świat. Na ulicach – jak zawsze przy takiej pogodzie – korki. Spóźniam się na niemiecki. Ale to już standard. Poniedziałek, 8 rano, lekcja niemieckiego – kto by się nie spóźnił…? Senność i problem z koncentracją. Podkradł się do mnie ból głowy, którego nie odpędziła nawet kawa wypita już podczas zebrania. Kawa i dwa serniczki – próba poprawy nastroju… Ciśnienie podnosi mi się dopiero, gdy sama muszę wyjść na środek i wygłosić prezentację: plany w mojej działce na przyszły rok. Głowa zaczyna pracować. Jest nieźle – pojawiają się pytania z sali. Ożywiam się. Poza tym, że czuję, jak zaczyna mi brakować tchu. W pomieszczeniu jest tak duszno, że po 30 minutach czuję się jakbym gadała przez dwa dni.<br />
<br />
Wieczorem postanawiam wybrać się na Melancholię von Triera. Wielokrotnie zmieniam plany co do sposobu dostania się do kina: tramwaj i spacer czy samochód? Przejść się czy wygodnie dojechać, ale szukać miejsca do zaparkowania? W końcu wybieram pierwszą opcję. Oddycham głęboko idąc ulicą. W kinie kupuję sobie Fantę. Jestem głodna i chciałabym zjeść kanapkę ze śniadania, którą mam w torebce, ale trochę się wstydzę, bo wokół siedzą ludzie, a ja co – wyjmę ze sreberka bułę z szynką i ogórkiem małosolnym?? Tuż przed rozpoczęciem filmu orientuję się, że nie mam służbowego telefonu. Dziwne, bo powinien być w torebce. Całe zwiastuny spędzam na wyjmowaniu z niej wszystkich rzeczy i grzebaniu w jej nieprzepastnym, ale wszyscy by się zdziwili jak pojemnym wnętrzu, wypełnionym przedmiotami, o których przydatności tylko ja mogę zaświadczyć (albo i nie, ale one i tak tam są…). Gdy zaczyna się film – odpuszczam.<br />
<br />
Film jest dziwny. Trochę niepokojący. Nie wiem do jakiego gatunku można by go zaliczyć. Przypomina mi Personę Bergmana. Tyle że kiedyś nie byłam w stanie obejrzeć Persony do końca (ciekawe, jak bym poradziła sobie z nim teraz?), a Melancholię oglądam z… zaciekawieniem i przyjemnością. Chociaż świat, jaki jest tam przedstawiony jest bardzo smutny. To świat samotnych, nierozumiejących się nawzajem i niebędących w stanie do siebie dotrzeć ludzi, zanurzonych we własnych traumach i koszmarach. Ale jest w nim coś bardzo prawdziwego (mimo teatralnego sztafażu) i hipnotycznego. Zmusił mnie, aby po raz kolejny zadać sobie pytanie, jak przyjmę własną śmierć. Z pokorą i ulgą czy z protestem? Im dłużej myślę o tym filmie, tym bardziej mi się podoba.<br />
<br />
Po kinie przeszukałam dom i samochód w poszukiwaniu telefonu. Bezskutecznie. Na dodatek mój prywatny telefon był tego dnia przeniesiony do innego operatora i jeszcze nie zdążyłam kupić komórki bez simlocka. Poczułam się jak w głębokich latach 90. – bez możliwości natychmiastowego kontaktu ze światem. Martwiło mnie jednak coś innego: po pierwsze P. mógł dzwonić i się denerwować, że coś mi się stało; po drugie, telefon mógł być skradziony i ktoś właśnie mógł nabijać niebotyczne wysokie rachunki. Istniała możliwość, że telefon zostawiłam w pracy i to właśnie postanowiłam sprawdzić. O 23.30. Strażnicy powitali mnie ze zdziwieniem, ale i zrozumieniem. Gdy wreszcie po sforsowaniu rozlicznych zamków tradycyjnych i magnetycznych znalazłam się w pokoju, okazało się, niestety, że telefonu nie ma… Wykorzystałam więc telefon stacjonarny, żeby zablokować swój numer i powiadomić P., że na razie się do mnie nie dodzwoni. W domu byłam po północy. Starczyło mi jeszcze siły, żeby zmyć czerwony lakier z paznokci i przeczytać kilka stron książki.<br />
<br />
PS Następnego dnia rano, biorąc efektownie ostry zakręt przy parkowaniu poczułam, że coś się zatłukło pomiędzy siedzeniem a podłokietnikiem. Był to mój telefon…Aleksandrahttp://www.blogger.com/profile/13567949026515351899noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4676350592241094157.post-24032225505369361562011-06-12T12:45:00.000-07:002011-06-12T12:45:29.084-07:00idealne zwieńczenie dnia<div class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 10pt;"><span style="font-family: Calibri;">Weekend bardzo aktywny towarzysko. W piątek wieczór panieński Karoliny, w sobotę ślub (+ chrzciny), a dziś – piknik poprawinowy w Parku Skaryszewskim. Dojadaliśmy resztki jedzenia z wesela, same pyszności od Kręglickich i popijaliśmy chilijskie wino leżąc na kocykach. Wokół biegały dzieci, goniąc psy, które goniły piłki. Ktoś robił zdjęcia, ktoś jeździł na rowerze. Przymknęłam oczy, słońce łagodnie grzało mi twarz. Było idealnie. Idealny moment to taki, w którym nie myślę o tym, co będzie jutro, nie skupiam się na nadchodzącym. Przypomniał mi się klimat wakacyjnych przed-wieczorów z dzieciństwa. Po <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>powrocie do domu miałam ochotę obejrzeć dobranockę albo włoski serial nadawany po „Dzienniku”. Ech… Byłoby to naprawdę idealne zwieńczenie dnia. Z tym że, gdy wróciliśmy było już po dobranocce, a tak w ogóle to nie mamy telewizora. </span></div><div class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 10pt;"><span style="font-family: Calibri;">Zamiast tego zrobiłam więc truskawki z bitą śmietaną i pokruszonymi ciasteczkami digestive. Zamiast tortu urodzinowego dla Męża. Wszystkiego najlepszego, Kochanie...</span></div>Aleksandrahttp://www.blogger.com/profile/13567949026515351899noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4676350592241094157.post-45915386188673202532011-06-05T08:12:00.000-07:002011-06-05T08:12:54.877-07:00OK. Była krótka przerwa od bloga. Widocznie nic ciekawego się nie działo albo nie miałam nic do powiedzenia na temat tego, co się dzieje. Po świętach próbowałam napisać post o Rosji, ale się nie udało - najpierw odkładałam, a potem naprawdę nie miałam czasu. W pracy było dużo pracy... Teraz trochę spokojniej. Tylko trochę.<br />
Fala upałów sprawia, że czuję się, jakby już były wakacje. Popołudniami nawet czasem uskuteczniam <em>dolce far niente</em>. Przemek kupił na balkon meble - 2 fotele i stolik. O dziwo zmieściły się na tej mikroskopijnej przestrzeni. Wczoraj zjedliśmy tam obiadokolację. <br />
Nasz duży pokój opustoszał. Pewnej nocy Przemka obudził huk. W pierwszej chwili pomyślał, że ktoś się do nas włamuje, jednak po sprawdzeniu sąsiedniego pokoju okazało się, że pękł nasz szklany stolik. Dobrze, że nie spadł nikomu na nogę. Nigdy więcej szklanych stolików! Może był to wyraźny sygnał dla nas, że trzeba wreszcie zrobić długo planowany remont... Szkoda tylko, że pani architekt nie odpowiada na telefony. <br />
Bardzo chciałabym coś zrobić, ale nie bardzo wiem, w którą stronę skierować swoją energię. Dziwne uczucie. Wyczekiwanie. Na przełom. Impuls. Może być tak, że nic takiego nie nastąpi, a decyzja powinna wyjść ode mnie.Aleksandrahttp://www.blogger.com/profile/13567949026515351899noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4676350592241094157.post-10545817202724882512011-05-03T10:36:00.000-07:002011-05-03T10:36:21.207-07:00zimny, zimny majJeden dzień w dziewięciu odsłonach.<br />
1. Wczoraj, zanim zniknęliśmy w tumanach kurzu w piwnicy, upiekłam sernik nowojorski. Dziś rano jadłam ten sernik w łóżku, piłam kawę, którą zaparzył mi P. zanim wyszedł biegać i czytałam dokumenty z pracy. W pidżamie zostałam do 13.00.<br />
2. Wystawa Annie Leibovitz na parkanie Ogrodu Botanicznego. Chciałam ją zobaczyć, poszliśmy po południu. Padało. Kiepska pogoda na spacer. Na Placu na Rozdrożu wsiedliśmy w autobus. <br />
3. Bardzo dobry kebab na Chmielnej.<br />
4. Złamała nam się parasolka pod naporem wiatru. Wyrzuciliśmy ją do kosza przy metrze Centrum.<br />
5. Znów posprzeczaliśmy się o Muzeum Sztuki Współczesnej. Chociaż ja właściwie nie chciałam wchodzić w konflikt, a jak najszybciej zakończyć ten temat. P. narzekał, że wolałby, aby miasto sprzedało ten teren pod opłacalną inwestycję.<br />
6. "Erratum" w Kinotece. Warto zobaczyć. Bardzo dobre.<br />
7. Gdy wyszliśmy z kina padało jeszcze bardziej. Założyłam na głowę szal i zawiązałam go jak chustkę pod brodą. "Czy wyglądam jak babcia?" "Tak".<br />
8. W przejściu podziemnym pod Dworcem Centralnym ruch, dużo ludzi. Wróciło życie. Tak pomyślałam.<br />
9. Teraz odgrzewam rosół. Wyjrzałam za okno. Pada śnieg.Aleksandrahttp://www.blogger.com/profile/13567949026515351899noreply@blogger.com0