czwartek, 8 marca 2012

A jeśli

Kilka dni temu sąsiedzi poprosili nas o małą przysługę - żebyśmy przez 3 dni z rzędu popilnowali ich kilkumiesięcznej córeczki. On jest w delegacji, ona musi wyjść z psem. Oczywiście - odparliśmy. Wczoraj więc odebrałam od sąsiadki malutką Milenkę. Nie płakała przez pierwsze dwie i pół minuty. Potem zaczęła tak krzyczeć, że aż na mnie zwymiotowała. Przemek prawie od razu zamknął się w łazience. A ja chodziłam z nią po domu, próbowałam pokazywać jej różne rzeczy, zmieniać pozycje, bujać ją, kołysać... Ale ona tylko płakała coraz bardziej. Czułam się bezsilna.
Zaczęłam się zastanawiać, co będzie, jeśli któregoś dnia będziemy mieli nasze dziecko, a ja nie będę potrafiła się nim zająć. Jeśli nie będę potrafiła odgadnąć lub dać mu tego, czego będzie potrzebowało: wystarczająco dużo miłości, zrozumienia, ciepła, ale i kręgosłupa moralnego, wyzwań, zadań. Przeraziło mnie to, ten ogrom odpowiedzialności.
Myślę o rzeczach, o których nie mam bladego pojęcia.