piątek, 11 lutego 2011

nareszcie piątek wieczór w domu. weekend w warszawie.

Mąż straszy, że jutro pojedziemy oglądać samochody. Do kupienia, dla mnie. Oczekuje choćby minimalnego zaangażowania w temat. Odkąd rozbiłam swoje ostatnie auto (nie z mojej winy, pan policjant potwierdził), do pracy jeździłam tramwajem albo ukochanym caceńkiem Przemka - Land Roverem Discovery, zwanym Landryną. Caceńko to pali jedyne 25 litrów na 100 kilometrów, nie ma wspomagania, o promieniu skrętu nie wspominając. Nie to jednak jest najgorsze. Poprzedni właściciel założył mu gaz. Dobrze, bo trochę ekonomiczniej, a ja jestem na te tematy czuła, kiedy jednak okazuje się, że podczas jazdy ten gaz podejrzanie czuć w całym samochodzie, to okazuje się, że trochę mniej dobrze... Na szczęście epizody gaśnięcia na skrzyżowaniu podczas skrętu w lewo (tak, tak), mamy już za sobą - pan doktor od instalacji coś tam wyregulował, ale tego zapachu gazu nie udało się do końca pozbyć. Landryna ma jeszcze kilka swoich dziwactw, np. gdy wjedzie się w jakąś dziurę, to miga kontrolka migaczy. Albo gdy rozwija się prędkość powyżej 100 km/h zapala się światełko w kabinie. Musi się robić jakieś zwarcie - wyjaśniono mi. Spoko. Zwarcie, instalacja gazowa o wątpliwej szczelności. Luz... Dlatego kupujemy mi samochód. Po tym jak zmieniliśmy lokalizację biura, samochodu potrzebuję codziennie (odległość w kilometrach jest taka sama jak do poprzedniego, ale o ile wcześniej jazda tramwajem zajmowała mi 20 minut + 10 minut na dojście do i z przystanku, a samochodem 45+, to teraz jazda samochodem zajmuje mi około 15, a tramwajem z przesiadkami do 40).
Nasze nowe biuro znajduje się na Pradze. Dziś wracałam trochę inną trasą, przejechałam obok wieżowca, w którymś kiedyś mieszkałam na 14 piętrze, mając widok na centrum Warszawy i Park Skaryszewski. Poza tym fajnie jest jechać rano prawie pustym Poniatowskim i mijać samochody stojące w koru po lewej w drodze do centrum. (Ale za każdym razem jak je mijam, na chwilę dopada mnie panika - co będzie jak kiedyś czegoś zapomnę i będę musiała wrócić do domu...???)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz