niedziela, 13 lutego 2011

słabość ogólna

Po wczorajszym wieczorze u Magdy i Michała zakończonym o czwartej nad ranem ogarnęła nas dziś słabość ogólna... Był to dzień polegiwania w łóżku, przytulania się, popijania dużej ilości płynów, nieskoordynowanych ruchów i mocnego nieogarnięcia. Innymi słowy - kac.
Rano w domu nie mieliśmy ani kromki chleba, wyciągnęłam więc gotową mieszankę ciabatową i uruchomiłam więc swój ukochany mikser. Śniadanie zjedliśmy około pierwszej... Z domu wyszliśmy dopiero późnym popołudniem, po zachodzie słońca, posiliwszy się najpierw błyskawicznie przygotowanym rosołem (niezawodny szybkowar!). Poszliśmy kuić sobie prezenty walentynkowe. Ja Mężowi pidżamę, a Mąż mi - portfel. Przy okazji kupiliśmy oldskulowy zegar do kuchni i włoskie orzechy laskowe ucierane z cukrem i kawą - pycha :)
Teraz Mąż pojechał do sauny oczyścić organizm, a ja nadrabiam zaległości pracowe. Zdecydowanie potrzebuję położyć się wcześniej niż wczoraj...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz