poniedziałek, 18 stycznia 2010

Grzeszne przyjemności

Lubię wracać do pustego domu (kot się nie liczy). Lubię wiedzieć, że cały wieczór mam dla siebie i nie będę musiała się liczyć z nikim w układaniu planów. Wiem, to trochę nieładne, trochę egoistyczne… Ale mam świadomość, że będąc sama w domu mogę robić rzeczy, które niekoniecznie bym robiła z kimś. Mogę się oddawać moim małym grzesznym przyjemnościom.


Mogę przez cały wieczór czytać kryminały. Kilka godzin, non stop, popijając lampkę wina. Tuż po wejściu do domu przebrać się w pidżamę, ściągnąć soczewki kontaktowe i wejść do łóżka z książką. Albo też mogę spędzić kilka godzin w łazience i poddawać swoje ciało drobnym rozkoszom – kąpieli, maseczkom, skupić się bez reszty na bezbłędnym wykonaniu manicure i pedicure. Mogę również przestawiać książki na półkach, doniczki na parapetach, wyrzucać stare gazety, układać przyprawy w szafkach.


Mogę robić milion rzeczy i to wszystko zależy wyłącznie ode mnie.


Nie chodzi o to, że przy P. nie mogę. Chodzi o to, że gdy jestem sama, mogę się oddawać swoim przyjemnościom w wymiarze hedonistycznym – mogę się skupić wyłącznie na nich, pomijając wszystkie inne, na ogół niezbędne do funkcjonowania czynności, np. gotowanie czy ścielenie łóżka. To tak jakby zjeść deser zamiast obiadu. Przypuszczam, że na dłuższą metę nie potrafiłabym tak egzystować, jednak potrzebuję takich jednorazowych wyskoków jak powietrza.


2 komentarze:

  1. Witaj:)
    Myślę, że to pięknie,iż potrafisz tak po prostu przyznać się do swoich drobnych słabostek i jak wyczuwam, zaakceptować je...
    Pozdrawiam ciepło:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć, staram się :) trochę mi to zajęło... Pozdrawiam Cię również.

    OdpowiedzUsuń