sobota, 16 kwietnia 2011

Reakcja łańcuchowa

Sprzątanie to reakcja łańcuchowa. Zaczęło się jak zwykle niewinnie – od porannego prania. Zauważyłam, że pralka jest pochlapana, więc zaczęłam ją wycierać. Ponieważ nasza pralka jest pod blatem w kuchni, to aby nasypać proszku musimy wyciągać cały pojemnik na detergenty i dzięki temu mogę sobie obejrzeć miejsce zazwyczaj dla wzroku niedostępne  (to naprawdę niesamowite, ile syfu się tam tworzy) – zaczęłam więc czyścić pralkę od środka. W tym momencie przyszedł P. i stwierdził, że przydałoby się również umyć podłogę przy pralce, za maskownicą. Fakt. Ściągnęliśmy więc maskownicę. „Szykuje się grubszy projekt” podsumował mój Mąż, gdy zobaczyliśmy warstwę kurzu na podłodze. Ok. więc odkurzacz. Szmata do podłogi. Przy okazji postanowiłam zrobić porządek w dwóch szafkach kuchennych, co wiązało się z wyjęciem wszystkiego, umyciem, itd. Potem przypomniałam sobie, że od dłuższego czasu chciałam porządnie  wyczyścić listwy przypodłogowe.  Gdy już to zaczęłam robić, to pomyślałam, że właściwie należałoby też umyć ściany w kuchni i przedpokoju, tam, gdzie są najbardziej narażone na obijanie. Jak szorowałam przedpokój, to zauważyłam, że powinnam też zrobić to samo w sypialni przy szafie… P. powstawiał też do zmywarki wszystkie kieliszki, jakie ostatnio kupiliśmy w Almi Decor. To wymogło na nas kolejny ruch –uporządkowanie kredensu, który przechowuje prawie całe nasze szkło i zastawy… I tak zrobiła się czwarta po południu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz