Wczoraj w pociągu widziałam kilka kobiet z małymi dziećmi. Odniosłam wrażenie, że nieustannie wyjmują coś z bagażu i wkładają z powrotem – picie, jedzenie, chusteczki, bo się dziecko zapaprało, ubranka na zmianę, książeczkę, zabawkę i znowu picie, jedzenie, chusteczki… Ich torby są wyładowane niezbędnymi rzeczami. Ledwo się dopinają, mieszczą w sobie mały wszechświat potrzebny do oporządzenia i uszczęśliwienia pociech. A gdy tylko dziecko się uśmiechnie, matki całe się rozpromieniają.
Koleżanka, matka niespełna rocznego chłopca, powiedziała mi ostatnio, że cieszy się z powrotu do pracy. Tam, jej czynnościami nie steruje ten mały człowieczek. Tam ona wydaje polecenia i ma kontrolę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz