środa, 19 stycznia 2011

książki...

Wróciłam dziś do domu z paczką książek. Raz na jakiś czas, gdy Merlin robi promocję i można dostać naprawdę fajne pozycje nawet za 30% oryginalnej ceny, robię masowe zakupy. Kupuję również wtedy, kiedy nie ma promocji, ale to inna sprawa. W każdym razie, kiedy wracam z paką książek, to lepiej, żeby Męża nie było w domu :) „Co, znowu wydajesz pieniądze (od kiedy jesteśmy małżeństwem z upodobaniem podkreśla – NASZE pieniądze) na MAKULATURĘ…”. No, ale żeby nie było – potem wszystkie te książki czyta. Mój Mąż bowiem lubi pomarudzić pro-forma. Czasem więc „przemycam” książki wtedy kiedy nie ma go w domu i rozkładam na półkach, jak gdyby leżały tam od zawsze. Kiedyś mu się do tego przyznałam. „No właśnie, zastanawiałem się, czemu jest ich ciągle coraz WIĘCEJ I WIĘCEJ…” odpowiedział.
Tak poza tym, powoli realizuję plan – książki w każdym pokoju. Nie potrafię sobie wyobrazić mieszkania bez książek; dla mnie książki stwarzają klimat i dają pomieszczeniom ciepło. Tam, gdzie są książki, czuję się bezpiecznie. Ostatnio kupiliśmy dwie półki do sypialni. Zawisnęły nad łóżkiem. Na razie, dopóki nie kupimy podpórek, książki poukładane są tak, żeby zasłaniać kołki… :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz