czwartek, 6 stycznia 2011

poprawianie spartaczonej roboty

właśnie wysłałam poprawiony tekst broszury, który dostarczyła nam pewna duża firma zajmująca się tłumaczeniami. Tłumaczenie było fatalne, spędziłam nad nim dwa dni. Rozumiem, że tłumaczenie amerykańskich tekstów marketingowych to jest wyzwanie, ale można chociaż ten tekst przeczytać przed przetłumaczeniem, prawda?? A przecież jest święto i w zasadzie nie powinnam pracować.
Mąż nadal w nienajlepszej formie. Gotuję mu dietetyczne zupki, pierś z kurczaka na parze, tosty z białego pieczywa... Mam nadzieję, że wkrótce wydobrzeje. Na takiej diecie ja też chodzę głodna i już się nie mogę doczekać, kiedy zjemy sycący obiad :)
Poza wyjściem do kościoła nie wyściubiliśmy dziś nosa z domu. Obejrzeliśmy "Autora widmo" Polańskkiego. Dobry film. Przemek pytał co chwila "kiedy się coś wreszcie zacznie dziać" :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz