czwartek, 23 grudnia 2010

mąż wrócił!

Udało się! A już rozważaliśmy, co będzie, jak się nie uda złapać samolotu powrotnego. Wrócił wprawdzie, bez bagażu, który zaginął jeszcze w drodze do Paryża, ale co tam.
W związku z całym tym zamieszaniem, nie mamy w domu ani jednej ozdoby świątecznej. Poza gwiazdkami w oknie sypialni, które wisiały przez cały rok, więc chyba się nie liczą, prawda?
Wczoraj piekłam ciasto drożdżowe z syropem ze stevii. Na prezent dla Dziadków. Dziadek jest cukrzykiem i zawsze musi się powstrzymywać przed jedzeniem słodkości (w zasadzie powstrzymuje się przy gościach, a potem wyjada je po kryjomu:)). Chciałam więc upiec mu ciasto, którym mógłby się najeść do woli.
Dziś wieczorem ruszamy do Łodzi, odwiedzamy Dziadków, nocujemy, a jutro rano zabieramy kota i jedziemy do Katowic. Moja Mama pojechała tam już dziś.

Życzę Wam wszystkim Wesołych Świąt!!! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz