wtorek, 25 sierpnia 2009

3 sceny. 1 osobny wnisek. 21.08.2009

1. Poranek, pora śniadania. Zjeżdżam windą na poziom 1. Metalowe drzwi rozsuwają się i oślepia mnie biel marmurowej posadzki, od której odbija się światło słoneczne. Po lewej, za szklanymi drzwiami ogród i dalej plaża. Lato. Wszystko na wyciągnięcie ręki.
2. Popołudnie, plaża. Zanurzam się w wodzie. Morze jest ciepłe, spokojne i przynosi ulgę od upału. Słońce już tak nie razi w oczy, delikatnie kładzie się na rozkołysanej powierzchni. Obracam się na plecy, ramiona wyrzucam na boki i pozwalam wodzie się unosić. Patrzę w niebo – jest idealnie niebieskie, ani jednej chmurki. Odchylam głowę do tyłu – mogłabym przysiąc, że słyszę, jak pod wodą przesypują się moje rozpuszczone włosy. To prawdopodobnie najszczęśliwsza chwila tego dnia.
3. Wieczór. Około dziesiątej. Termometr wskazuje 36 stopni C. Idę na molo. Wieje łagodny wiatr – jakby ktoś włączył suszarkę do włosów z ciepłym strumieniem powietrza. Moje ciało absorbuje to ciepło. Dość zachłannie. Koniec molo nie jest zagrodzony żadną barierką, można wskoczyć prosto do wody. Tak jak poprzedniego wieczoru, siadam w pierwszym rzędzie leżaków. Pasiaste materace są lekko wilgotne. Przede mną morze, kilka zakotwiczonych łódek, a wyżej usiane setkami gwiazd niebo. Próbuję przypomnieć sobie nazwy i kształty gwiazdozbiorów, łączę gwiazdy niewidzialnymi krawędziami – nieźle mi idzie, odkrywam gwiazdozbiór żyrafy… Przychodzi P. Zasypiamy na leżakach.
4. Wszystko jest kwestią praktyki. Nawet przyjemność.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz