wtorek, 11 sierpnia 2009

Wracałam dziś wieczorem do domu – była ósma. Już zaczęło się ściemniać. Wcześniej, bo dzień był pochmurny. Pierwszą moją myślą było, że jednak już idzie jesień. Szczyty Intraco i Mariottu tonęły w chmurze (?), mgle (?). Moja ulubiona pora dnia . Magic hour.
Nie wiem czemu przypomniałam sobie taką scenę: jadę mostem Siekierkowskim, jest ciemno, ulice błyszczą się od deszczu i świateł, słucham radia, a wszystkie piosenki o miłości są o nas. To chyba było tuż przed tym jak wprowadziłam się do P.

Potem pomyliłam trasę, miałam wyciągnąć pieniądze z bankomatu, w końcu nie wyciągnęłam. Zatrzymałam się na poboczu i słuchałam Prince'a w radio PIN. W końcu wróciłam do domu.
Jestem zmęczona.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz