sobota, 6 listopada 2010

pada. miało padać dopiero jutro.
Obudziłam się dopiero o 9.00. Spałam 10 godzin. Nie pamiętam kiedy ostatni raz tak długo spałam.
Chciałam dziś iść na spacer po Polach Mokotowskich - wiatr, moje spodnie dresowe i ja. Ale deszcz pokrzyżował mi plany.
W domu powoli dochodzimy do ładu z zamętem po-weselnym, po-wakacyjnym... Powoli. Jeszcze tu i ówdzie pałętają się kartki z życzeniami, prezenty, które nie znalazły swojego miejsca... Pora letnie ubrania znieść do piwnicy, a z piwnicy przynieść zimowe płaszcze, kurtki, swetry...
Powoli (również powoli) dopijam poranną kawę w łóżku. Mąż zapraszał do wanny, w której, jak co sobota, czyta gazety, przegląda internet. Trzeba wstać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz