czwartek, 18 listopada 2010

Smutek, smutek, melancholia.

Długie wieczory. Nagie gałęzie za oknem. Zmęczenie, które nagle obezwładnia. Nie pomaga nawet wymyślanie i gotowanie pysznych potraw.
Nie mogę długo zasnąć. Albo budzę się o piątej rano, wciąż zmęczona. A gdy już śpię, śnią mi się koszmary.

A teraz jeszcze poddenerwowanie. Niepokój.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz