poniedziałek, 22 listopada 2010

Urodziny. 31

Im jestem starsza, tym fajniej się czuję.
Może dlatego, że więcej wiem, a może dlatego, że mam więcej odwagi.
30+ mnie nie przeraża. Jaka ulga, że to jeszcze jedna rzecz, którą się nie martwię.

Mąż, najlepszy z najlepszych zabrał mnie wieczorem na kolację do knajpki, w której byliśmy na naszej pierwszej randce. Usiedliśmy przy tym samym stoliku i przypominaliśmy sobie początki naszej znajomości - w co byliśmy ubrani, na jaki film poszliśmy, co robiliśmy następnego dnia, co jedliśmy... To było prawie 4 lata temu, 20 stycznia. Przemek miał na sobie koszulę w kratę i granatowy sweter. Na kolację zamówił czarny makaron z owocami morza. Byliśmy w Kinotece na "Pachnidle". Następnego dnia on się rozchorował. Wysłałam mu kilka maili ze śmiesznymi filmikami. Ja następnego dnia pojechałam do Kazimierza, z chłopakiem, z którym wówczas się krótko spotykałam. Przez całą niedzielę myślałam o Przemku i wiedziałam już, że z tym drugim się więcej nie zobaczę.

A teraz P. śpi obok mnie, zwinięty w kłębek.

Jutro ważny dzień w pracy. Idę spać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz